niedziela, 5 października 2014

Epilog.

Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro.
( The future starts today, not tomorrow. )



„ Tym co mężczyzna ceni u kobiety, który mu się długo opierała,
nie jest jej cnotliwość, lecz jego własny upór. ”

*

                 


                    Trzy lata. Myślicie, że przez te trzy lata coś się zmieniło ? Macie racje, zmieniło się i to bardzo. Klaudia i Marco są od ponad dwóch miesięcy małżeństwem. A na świat przyszła mała Eliza. Marco nadal gra w Borussii Dortmund, a Klaudia nie pracuje. Oboje uznali, że tak będzie najlepiej. Ale myśląc „ oboje ” mam na myśli Marco, który chciał, aby jego ukochana była przy dziecku i nie musiała się męczyć w pracy. Bowiem poród dla dziewczyny był bardzo męczący i był moment, w którym mogła umrzeć, ale na szczęście wszystko wróciło do normy. Świeżo upieczeni małżonkowie udali się na spacer po parku. Głównie w ciszy mijali innych przechodniów, od czasu do czasu wymieniając jakieś tam uwagi, zdania.
- Pani Reus, czy mógłbym panią dzisiaj porwać na romantyczną kolację i nie zapomnianą noc ? - zapytał z uśmiechem na ustach. 
- Ech.. Panie Reus, nie zapomniał pan o czymś ? a raczej o kimś ? - pocałowała go w policzek dobrze wiedząc jak bardzo to lubi. - Co z Elizą ? - zapytała widząc zdziwienie na twarzy swojego małżonka.
- To już dawno zostało załatwione. 
- Doprawdy ? Czyli mam rozumieć, że już wszystko masz zaplanowane ? - w odpowiedzi mężczyzna kiwnął głową na znak, że odpowiedź jest twierdząca. - Aha. A mogę wiedzieć kto zajmie się naszym skarbem ?
- Może lepiej nie. - zaśmiał się na co jego żona się przestraszyła. 
- Serio ? Tylko nie mów mi, że to będzie Mario !- zaśmiała się razem z nim.
- Dajmy mu jeszcze jedną szansę. 
- Nie pamiętasz co było ostatnio ?. Poszedł z Elą na spacer i o mało co by jej tam nie zostawił, bo lowelasowi się podrywu na dziecko zachciało. - przewróciła oczami i spojrzała na Marco.
- Pamiętam... Ale obiecywał, że będzie grzeczny i na ten jeden dzień odpuści sobie, jak to ujęłaś „ podrywu na dziecko ”.
- Zgoda.- dała za wygraną bo doskonale wiedziała, że z Reus 'em i jego argumentami nie wygra. 
- No i o to chodzi słońce. - ucałował swoją ukochaną.

*

        Z każdym dniem Klaudia i Marco kochali się coraz mocniej. Nawet liczne przeszkody, które stawały im na drodze, tego nie zmieniły, a nawet można powiedzieć, że zbliżyły ich do siebie. Teraz Marco jest trenerem Borussii Dortmund , a Klaudia została fotografem. Są szczęśliwym małżeństwem od jedenastu lat i mają jedną córeczkę i dwóch synów. 

Koniec.

_______________________


Dziękuję, że czytałyście te moje wypociny.
Dziękuję, że motywowałyście mnie pisząc komentarze.
Dziękuję, że czekałyście na rozdziały, które i tak nie były dodawane w terminie.
Dziękuję, że nie opuściłyście mnie po tym jak zawieszałam tego bloga.
Dziękuję, że dotrwałyście do końca tej historii.
Dziękuję za każdy komentarz.
Dziękuję za każdą obserwację.
Dziękuję za każde wyświetlenie.
Dziękuję, że poznałam tu wielu cudownych ludzi.
Dziękuję za wszystko.
Wiem, że każdej z was należą się osobne podziękowania, ale boję się, że o kimś
zapomnę i nie wybaczę sobie tego.. 
Jeszcze raz dziękuję, że mnie wspierałyście, że czytałyście.. Ogólnie dziękuję za wszystko.
Postaram się dla was pisać inne opowiadania ;)
Pozdrawiam. <3 ♥ 

poniedziałek, 29 września 2014

XV

„ Ja się bałem o to, że spierdoli mi stąd po raz trzeci, 
ale przecież mnie kocha, to miłość na zawsze - kurwa 
byłem głupi jak tak teraz na to patrze.
Bo wierzyłem w to, że zostanie tu na wieki, 
a ja ogarnę życie, wreszcie odstawie leki,
zasnąłem z nią, ale sam byłem rano, 
mogłem skumać tamtej nocy, nie powiedziała dobranoc. ”


*

                       
                  Całe życie idziesz sama. Dajesz radę, bo przecież jesteś silna. Na początku nie zwracasz uwagi na to, że kogoś potrzebujesz. Zauważasz, że przyjaciółki znajdują sobie wsparcie wśród drugiej płci - osoby, które są w stanie wszystko dla nich poświęcić. I coś się w tobie zmienia. Zaczyna ci czegoś brakować, kogoś brakować -  ramion, które przytulą, ust, które pocałują, oczu, które będą na ciebie patrzeć z miłością.Brakuje ci kogoś, kogo mogłabyś pokochać. Nagle pojawia się on. Miesza ci w głowie, sercu, wywraca twoje życie do góry nogami. Bronisz się przed tym, ale to jest od ciebie silniejsze. Znalazł sposób, żeby uzależnić ciebie od niego i teraz nie możesz bez niego żyć. Każdy dzień przynosi coraz większą tęsknotę, coraz więcej uczuć. Pierwsze problemy, zawodzenia, rozczarowania. A jednak pokonujecie te przeszkody. Każdy dzień zaczyna się i kończy jedną myślą - on. I tak żyjesz, dzień po dniu. Uśmiechasz się, a jednak wiesz, że tylko do jednej chciałabyś się uśmiechać, z jedną rozmawiać, śmiać się, a nawet kłócić. Robić wszystko, ale z tą jedną konkretną osobą. Być przy niej cały czas. Jednak każdego pieprzonego dnia uświadamiasz sobie, że to nie będzie możliwe. Nawet jeśli będziesz się starać nie wiadomo jak to i tak się to nie uda. Już się nawet z tym pogodziłaś. A jednak tkwisz w tym, bo wiesz, że tą osobę nie zastąpi ci nikt inny.
                
*

                Umyłam się dokładnie moim ulubionym żelem pod prysznic Playboy. Wytarłam białym ręcznikiem moje wilgotne ciało i posmarowałam balsamem Ziaja. Ubrałam się w piżamę i wyszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Marco. Siedział ze spuszczoną głową i nawet nie zauważył, że weszłam. Zrobiło mi się go żal. Robi to wszystko dla mnie, a ja jak podła jędza to rujnuje. Podeszłam do niego i złapałam jego dłoń. 
Dopiero wtedy na mnie spojrzał. Jego wzrok był taki... pusty. Ma dość mojego zachowania ? W sumie jak też mam go dość. 
- Marco.. - powiedziałam  cicho. Chciało mi się płakać, ale przecież nie przyznam się. Jestem silna. Muszę być.
- Wszystko potrafię spieprzyć. - ruszył się z miejsca i puścił moją dłoń. Czyli ma mnie dość. Wiedziałam, że tak będzie. 
- No tak.. To ja pójdę po moje rzeczy. - szłam w kierunku drzwi, gdy blondyn złapał mnie w talii i odwrócił w swoją stronę.
- Proszę cię, nie odchodź. - Mówił łamiącym się głosem. Ujęłam jego twarz w dłonie i poczułam jak łzy spływają mi po policzku. Może najlepiej będzie dla nas obojga jak spróbujemy. Spróbujemy być razem. Lekko musnęłam jego malinowe usta. 
- Spróbujmy... - rzekłam cicho, a na jego ustach pojawił się szczery uśmiech. Uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym. Delikatnie wytarł dłońmi łzy, które spływały po moich policzkach i pocałował mnie czule w usta. Ja bez żadnych oporów oddawałam pocałunki chyba po raz pierwszy. Blondyn widząc, że nie mam nic przeciwko zaczął dobierać się do mojej koszuli próbując ją rozpiąć, ale ja nie chciałam tak łatwo się oddawać, niech trochę poczeka..
- To co zrobiłeś na kolację ?- zapytałam odrywając się od niego.
- No właśnie.. - podrapał się po głowie. - Spaliło się. - uśmiechnął się, a ja wybuchłam śmiechem. Spalił ? Ja głupia nic nie poczułam ?. No tak otworzył wszystkie okna.
- Trudno, zrobimy kanapki. - zeszłam z blatu i zajrzałam do lodówki, czułam na sobie wzrok chłopaka. Nie przeszkadza mi to, a wręcz przeciwnie - podoba. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zastanawiałam się co przygotować do zjedzenia. - z czym chcesz ? - odwróciłam się do niego i przygryzłam dolną wargę. Blondyn widząc ten gest nie wytrzymał i pobiegł do mnie całując namiętnie.
- Może odpuścimy sobie jedzenie i pójdziemy na górę. ? - zapytał namiętnym tonem, który prawie wyprowadził mnie z rytmu , ale musiałam być silna i wyrwałam się z jego uścisku.
- A może pójdziemy do restauracji ? - kolejny raz przygryzłam dolną wargę.
- No nie bądź taka.. - marudził Niemiec.
- Jaka ? - dobrze wiedziałam o co mu chodzi, ale chce się z nim trochę podroczyć.
- Taka... Niedostępna. - powiedział a ja wybuchłam śmiechem. 
- No i z czego się śmiejesz ? - zapytał w końcu.
- Nie ważne. Dajmy sobie spokój z kolacją. - na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, który znikł tak szybko jak się pojawił. - Idę spać.
- No weź... - mruknął i udał się za mną.
- Gdzie masz pokój gościnny ?
- A co gości będziemy mieli ?
- Reeeeus...- zawyłam. - Przestań grać głupka.
- Śpisz ze mną. - poruszył zabawnie brwiami jak to on ma w zwyczaju.
- Niech ci będzie.. - dałam za wygraną.

_____________________________________________
Hejka :D Chce skończyć te opowiadanie więc następnego rozdziału spodziewajcie się za tydzień albo w weekend, ale będzie to już Epilog :)
Nie wiem czy założę nowego bloga, bo nie wiem jak to będzie z czasem. Jak się będę wyrabiać to opublikuję tu link do niego. Na drugim blogu mam sporo pomysłów.. ( Jeszcze nie wiem czy przełożę to na „ papier ” ) , ale może się uda. ;))

Podziękowania będą przy Epilogu, ale już teraz chce wam podziękować, że czytałyście te moje wypociny ;))

DRUGIE OPOWIADANIE ( JAKBY KTOŚ NIE WIEDZIAŁ ) LINK ;))






sobota, 6 września 2014

XIV

„ Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. ”


*

                   Stachurska tak jak zaplanowała zawiozła swoją przyjaciółkę pod dom Marco. Widząc stanowczy sprzeciw musiała jednak odpuścić. Postanowiła, że razem z narzeczonym spróbują zrobić wszystko żeby ta dwójka była razem i stworzyła idealną rodzinę. Gdy dojechały do domu Robert już siedział w salonie. 
- Hej kochanie ! - przywitała się z nim buziakiem.
- Idę do siebie - powiedziała Klaudia idąc na górę. 
- Gdzie byłyście ? - zapytał piłkarz.
- Byłyśmy u lekarza i nie uwierzysz ! - powiedziała podekscytowana a jej ukochany patrzył na nią zdziwiony. - Klaudia jest w ciąży z Marco ! - pisnęła, ale cicho żeby dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nieźle. - powiedział i ucałował narzeczoną. - Co zamierzasz z tym zrobić ? - zapytał wiedząc, że kobieta  na pewno nie odpuści. 

*

          Leżała słuchając muzyki. Ona matką ? Nie nadaje się. Przecież ona nie ma pieniędzy, a jak w klubie dowiedzą się, że jest w ciąży to do razu ją wyrzucą. Nawet przez chwile pomyślała, że może lepiej by było gdyby usunęła, ale jak najszybciej odgoniła od siebie tę myśl. Nagle drzwi od jej pokoju otworzyły się i jak burza wparował Reus. Patrzyła na niego jak na zjawę. Nie spodziewała się go tutaj. Od ich ostatniej rozmowy minęło kilka dni. 
- Co ty robisz ? - zapytała zdziwiona, gdy zobaczyła jak Niemiec pakuje jej rzeczy do walizki.
- Nie widać ? - odpowiedział pytaniem na pytanie kończąc czynność.
- Ale.. no.. Reus ! - krzyknęła i wyrwała swoje ubrania z jego rąk. 
- Wprowadzasz się do mnie. - powiedział i uśmiechnął się do niej. 
- Nie ma mowy ja tu zostaję ! - nie miała pojęcia o co chodzi chłopakowi, ale w tamtej chwili nie obchodziło ją to bo Marco przycisnął ją do siebie i namiętnie pocałował. 
- Jedziesz ze mną ! - oznajmił gdy tylko odkleił się od niej. - Chce mieć ciebie i naszego dzidziusia przy sobie - i w tym momencie wiedziała o co chodzi. Wiedziała też od kogo ma te informację, nie zwierzała się nikomu innemu. 
- Nie chcę od ciebie litości. Poradzę sobie sama. - myślała, że Marco robi to wszystko tylko dla tego, żeby mieć czyste sumienie, ale on dzięki temu dziecku chciał mieć ją przy sobie. W prawdzie nie chciał tego dziecka, ale dla Klaudii był w stanie zrobić wszystko. 
- Nie gadaj głupot. Kocham was. - powiedział kładąc rękę na jej brzuchu. 
- Nie wierzę ci. - powiedziała stanowczo, a Marco nie czekając dłużej pocałował ją. 
- Jedziemy do domu. - powiedział.
- Tu jest mój dom. - odpowiedziała mu pewnie.
- Denerwujesz mnie. - zaśmiał się ironicznie. 
- Po co to robisz ?
- Kocham was.


*


         Klaudia po namowach Marco spakowała resztę rzeczy i pojechała do jego domu. Czuła się trochę nieswojo. Była pewna, że piłkarz nie cieszy się na wieść o dziecku. Ale nie dziwiła się mu. Jest piłkarzem, jest młody nie chce zaprzepaścić kariery na zmienianiu pieluch.
- Rozgość się. - uśmiechnął się do niej. 
- Po co to robisz ? Po co udajesz, że ci zależy ? - zapytała prosto z mostu. 
- Śpisz ze mną czy pościelić ci w innym pokoju ? - zapytał ignorując jej pytania. 
- Nie zmieniaj tematu ! - krzyknęła. Nie znosiła gdy ktoś ją ignorował. 
- Mówiłem ci już przecież. - przewrócił oczami. - To co ? Ze mną tak ? - poruszył zabawnie brwiami na co Klaudia zawsze reaguje śmiechem i tak było tym razem. Reus wiedział, że osiągnął to na co czekał. Nie czekając dłużej podszedł i próbował ją pocałować, ale Klaudia nie ufała mu. 
- Za co ? - zapytał zaskoczony, ale trochę dumny. Wiedział, że brunetka nie jest łatwa i to go bardzo podniecało.
- Mogę się iść umyć ? - zignorowała jego pytanie i odeszła na bezpieczną odległość.
- Pewnie, że możesz. Wiesz gdzie jest łazienka, prawda ? - po chwili odpowiedział z uśmiechem na ustach. 
- Tak, poradzę sobie. - wyjęła z walizki kosmetyczkę i poszła w wyznaczone pomieszczenie. 
- Zrobię kolację. - Marco krzyknął jeszcze zanim dziewczyna zniknęła za drzwiami. Nie odwróciła się, ale uśmiechnęła się pod nosem.




____________________________________
Kolejny rozdział do waszej oceny ! :c 
Mam nadzieję, że się podoba ;))
Pozdrawiam. :*



sobota, 30 sierpnia 2014

XIII

„ Człowiek, który ma miłość w sercu, nie karmi się nienawiścią. ”


*

                         Obudziła się dosyć późno. Rozejrzała się dokładnie dookoła i przestraszyła się. Była zupełnie naga a do tego nie była u siebie w pokoju. Próbowała sobie coś przypomnieć z wczorajszego wieczoru, ale silny ból głowy, spowodowany wypitą dużą ilością alkoholu jej to umożliwiał.
Ubrała męską koszulę, która leżała na podłodze. To była jedyna rzecz z ubrań jaką tam znalazła. Zeszła szybko po krętych schodach. Przeszła salon z coraz większą obawą i z pytaniem „ Kogo tam zastanę ?  ”. Była pewna, że ktoś tam jest bo słyszała jakieś szmery. Weszła i zamarła. 
- O Klaudia, kochanie. - powiedział dobrze jej znany głos. Stała tam jak wryta. Przespałam się z Reus 'em ? - pomyślała.
- Cześć.. - przywitała się w końcu. - Wiesz.. Ja się chyba ubiorę i już będę szła.. - powiedziała i odwróciła się szybko, jednak Marco był od niej szybszy i chwycił ją za łokieć mocno przyciągając do siebie.
- Gdzie ty chcesz iść ? - zapytał namiętnym głosem dzięki czemu Klaudia  nie chciała, żeby ją wypuszczał z objęć. Miała do niego słabość zawsze gdy stał blisko. Teraz czuła jego cudowne i drogie perfumy.
- Do domu. -  odpowiedziała niepewnie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie puszę cię teraz nigdzie ? - musnął delikatnie jej usta. 
- Marco, my nie możemy.. 
- Przecież nic złego nie robimy.. Wiem, że czujesz to samo co ja. - patrzył jej głęboko w oczy. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa, a przecież musiała zaprzeczyć. Ale czy naprawdę musiała ? Przecież dobrze wie, że kocha go najmocniej na świecie. - Nie powiesz mi, że ta noc nic dla ciebie nie znaczyła. Klaudia przestań w końcu być niedostępna !. - ponownie musnął jej usta. Stali tak wpatrując się w siebie. Coraz bardziej pragnąc. 
- To był tylko seks. Nic do ciebie nie czuję. - odpowiedziała mu w końcu. Na koniec musnęła jego usta tak jak on przed chwilą i wyszła. Nie patrzyła na to, że jest w samej koszuli Reus 'a. Po co mu to powiedziałam ? - pomyślała. Właśnie, po co ? Nie mówiła mu prawdy, ale po raz kolejny zaprzeczyła, że go nie kocha. Miała nawet myśl żeby tam wrócić, ale nie pozwalała jej na to duma.
    Jak najszybciej doszła do domu Lewandowskiego, czyli także jej tymczasowego. Weszła niepewnie, nie wiedziała jak zareagują na to, że nie wróciła na noc. Była dorosła, ale można było zauważyć, że jej przyjaciele bardzo się o nią martwili. Poczuła na sobie wzrok Anny, która po chwili podbiegła do niej i przytuliła ją. Klaudia dając upust swoim emocją zaczęła płakać. 
- Cichutko mała. Co się stało ? - zapytała Ania, nadal trwając w uścisku, głaszcząc ją po włosach.
- Chcę stąd wyjechać. Jak najdalej. - powiedziała pewnie. - Mam już tego wszystkiego dość. - ponownie wybuchła płaczem.
- O czym ty mówisz młoda ? - zapytała zdziwiona. - Nie pozwolę ci nigdzie wyjechać. 
- Ania, ja byłam.. - urwała. Nie wiedziała jak to powiedzieć. 
- U Marco.. - odpowiedziała za nią. 
- Skąd wiesz ? - zapytała.
- Jego koszulka, po za tym Robert dzwonił do niego bo martwiliśmy się o ciebie. - uśmiechnęła się. - Jesteście razem ? - zapytała w końcu. Była bardzo podekscytowana, bo od dawna można było zauważyć, że ciągnie ich do siebie.
- No właśnie nie jesteśmy. - wybuchła głośny płaczem.
- Ale jak nie ? Przecież jesteś w jego koszuli.. Byłaś na noc. - Stachurska nie rozumiała nic z tego co mówi jej młodsza przyjaciółka.
- Powiedziałam mu, że go nie kocham. - powiedziała spuszczając głowę.
- Znowu ? - zapytała zrezygnowana . - Trudno wszystko się ułoży. To nie jest powód aby stąd wyjeżdżać.
- Może masz rację, ale jak ja na niego spojrzę ?.
- Nie przejmuj się tym, wszystko będzie dobrze.

*

              Od kilku dni Klaudię męczyły straszne mdłości. Przyszła żona Roberta bardzo się tym niepokoiła, więc namówiła dziewczynę na wizytę u lekarza. 
- Ania to pewnie zatrucie, źle się odżywiałam przez ostatnie kilka dni. - stwierdziła  siedząc już w poczekalni.
- Nie próbuj się wymigać. Może to jakiś wirus. 
- Pani Klaudia Kubica - powiedział lekarz. 
              Dziewczyna weszła do gabinetu doktora Szulca. Lekarka bardzo dokładnie ją wypytywała i po jakiś czterdziestu minutach Klaudia mogła opuścić gabinet. 
- Co jest mała ? - zapytała Anna gdy tylko wyszła.
- Ja... to nie możliwe.. - przytuliła się do karateczki i zaczęła płakać.
- To coś poważnego ?- zaniepokoiła się.
- Jestem w ciąży. - powiedziała i wybuchła jeszcze większym płaczem.
- Ale to wspaniała wiadomość ! - krzyknęła uradowana.
- Mi akurat nie jest do śmiechu. - odpowiedziała urażona. 
- Musisz powiedzieć Marco..
- Wykluczone !  On nie może się o tym dowiedzieć !
- Klaudia on musi wiedzieć ! To też jego dziecko !.
- Powiem mu, ale nie teraz. 
- A kiedy ? - zapytała zdziwiona. Nie rozumiała przyjaciółki  według niej Marco powinien o wszystkim wiedzieć.
- Powiem nie martw się.
- Zawiozę cię teraz do niego ! - powiedziała uradowana. 
- Nie, Ania nie ! - krzyczała, ale karateczka nie miała zamiaru jej słuchać. 


_________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Mi tak trochę tylko. 
Myślę także o tym aby nie kończyć już tego bloga.. :/ 
Planuje jeszcze kilka rozdziałów. ;/ 
A teraz z innej beczki ! :D
Nasi cudowni Borussen przywieźli do Dortmundu trzy punkty ! :D 
W pierwszej połowie grali cudownie ! ;D Pod koniec drugiej połowy trochę odpuścili dlatego stracili te dwie bramki, ale całe szczęście, że wygrali ! ;D 
A to strzelec pierwszej bramki ! <3 :D

Pozdrawiam gorąco !! <3 ;* 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

XII

„ Życie to nie znaczy iść przez róże, 
Sięgać po laury, zbierać oklaski.
Żyć to znaczy przetrwać wszystkie burze 
I dążyć tam, gdzie świecą ideałów blaski. ”

 *

                         - Nie chce mi się żyć ! - krzyknął i wybiegł z pomieszczenia, a potem z budynku. 
Zaniepokojony trener Borussii, nie wiedział co ma zrozumieć przez to zdanie. Czy Marco chce się zabić ? Tak to wyglądało. Klopp nie chciał do tego dopuścić więc szybko pobiegł na murawę gdzie ćwiczyła reszta drużyny.
- Chłopcy, przepraszam was, ale dzisiaj trening jest odwołany. Muszę coś załatwić. - powiedział i jak najszybciej opuścił ośrodek treningowy Borussii Dortmund. Zobaczył, że nie ma już samochodu Marco. Wsiadł do swojego i ruszył w stronę domu swojego podopiecznego. Wszystkich z drużyny traktował jak rodzinę, a piłkarzy jak własnych synów, więc dlatego tak zareagował na słowa blondyna. W drodze zadzwonił jeszcze do Klaudii.
- Słucham ?.
- Klaudia ? - zapytał, bo nie był pewny.
- Tak, przepraszam trenerze, że wyszłam, nie... - nie dał jej dokończyć,b o był pewny, że będzie się tłumaczyć, a nie ma na to czasu.
- Nic się nie stało, ale przyjedź jak najszybciej do Marco. Boje się, że sobie coś zrobi.
- Dobrze, będę jak najszybciej. - powiedziała i rozłączyła się.
Klopp właśnie dojechał po dom chłopaka. Zobaczył na podjeździe jego samochód więc nie musiał się martwić gdzie jest. Bez pukania wszedł do domu, zdziwił się na widok pijanego Marco. Nie mógł przyjechać później niż pięć minut od niego, więc nie powinien być aż tak podchmielony. 
- Marco, do cholery jasnej ! Co ty wyprawiasz ? - zapytał, a raczej wykrzyczał wściekły na niego.
- Niech trener da mi spokój. - warknął i przechylił kolejny kieliszek wypełniony wódką. 
- Zostaw to ! - wyrwał mu z ręki kieliszek i wylał resztę wódki do zlewu.
- O co panu chodzi ?! - krzyknął.
- Nie widzisz, że chce ci pomóc ?
- Mam w dupie waszą pomoc ! - odpowiedział wściekły i usiadł na kanapie chowając twarz w dłoniach.
- Marco ? Trenerze ? - zapytał dobrze znany blondynowi głos. Szybko spojrzał na ukochaną mu osobę. 
- To ja was zostawię - powiedział najstarszy i najdojrzalszy. - Zadzwoń potem i powiedz co z nim. - szepnął na ucho Klaudii. Ona w odpowiedzi kiwnęła głową na znak, że zadzwoni.
- Marco odstaw to - powiedział gdy zobaczyła, że bierze butelkę wódki z barku.
- Po co przyszłaś ? - zapytał i nalał sobie do kieliszka. Wypił patrząc się na dziewczynę. 
- Nalej mi też - powiedziała i spojrzała na zaskoczoną minę Niemca. - Nie słyszałeś ? Mi też nalej. On bez żadnych zbędnych pytań nalał jej do kieliszka. Spojrzała nie pewnie na niego i zabrała butelkę. Wypiła kilka łyków patrząc na blondyna. Po chwili jej buzia zamieniła się w grymas. On na widok tego uśmiechnął się pod nosem i  podał jej szklankę z wodą do popitki. 

Pili tak przez kolejne dwie godziny. Humor od razu im się poprawił. Klaudia obiecała trenerowi, że zadzwoni więc po dwóch kieliszkach i okłamała go , że blondyn już śpi. 









______________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki i bezsensu, ale obiecuje, że kolejny będzie o wiele lepszy ! :/
Wybaczcie bo znowu zawiodłam. :(









poniedziałek, 11 sierpnia 2014

XI

„ Człowiek może i uczy się na błędach, ale jeśli kocha, 
to wciąż popełnia jeden i ten sam błąd: ufa, choć tyle razy się zawiódł.. ”

*

    - Teraz będziemy udawać, że się nie znamy ? - zapytał  a jej serce stanęło do gardła.
- Tak będzie najlepiej. - z trudem wypowiedziała te kilka słów.
- Dla kogo ?! - krzyknął. Nie spodziewała się po nim tego. Myślała, że po tym wszystkim co przeszli na początku ich znajomości już więcej na nią nie nawrzeszczy, jednak myliła się. Pomyliła się co do niego. - No odpowiedz !.
- Przecież i tak masz dziewczynę, więc o czym my rozmawiamy ?
- Klaudia.. - pogładził ją po policzku. - Kocham cię, dlaczego ty to wszytko utrudniasz ? Wiem , że ty też mnie kochasz. - nie wahając się długo pocałował ją. Tak delikatnie i czule. W ten pocałunek włożył wszystkie swoje uczucia. Wiedział, że to jest jego jedna i być może ostatnia szansa.
A ona ? Ona nie myśląc trzeźwo oddała pocałunek. Chciała znowu poczuć te bliskość z nim. Z tym, którego kocha. Nie może go tak dłużej okłamywać. Rani wtedy jego i siebie. Ta miłość jest dziwna. Oni nie widząc świata po za sobą najwięcej się ranią, ale to oczywiste. Bo jak mawiają „ Bo osoby, które najwięcej ranimy są dla nas najważniejsze. ”.
- Marco.. - do pomieszczenia weszła Lucy, szybko odskoczyli od siebie. - Myślałam, że jesteś inny ! A ty ?! Myślałam, że się przyjaźnimy, że mogę na ciebie liczyć, że jako jedyna nie masz złego zdania na mój temat. Myliłam się co do was ! Nienawidzę was ! - wykrzyczała i jak najszybciej wybiegła z kantorka.
- Lucy.. - Klaudia próbowała za nią pobiec jednak Marco chwycił jej łokieć i nie dał jej uciec.
- Zostaw ją. Przejdzie jej, a ja chce od ciebie usłyszeć prawdę. - powiedział i przytulił ją do siebie, sam nie wiedział dlaczego, ale to było silniejsze od niego.
- Jaką prawdę ? Marco, zraniliśmy ją !- odepchnęła go od siebie i ze łzami w oczach spojrzała na jego zdziwioną twarz. - Chcesz usłyszeć, że co ? że cie kocham ? Tak kocham cię najbardziej na świecie i umieram  z zazdrości, gdy podrywasz inne dziewczyny, albo co najgorsza wiążesz się  z nimi. Nie mogę wytrzymać gdy wieczory spędzam sama myśląc: czy jesteś sam ? , Czy myślisz o mnie. Nie mogę !.To chciałeś usłyszeć ? Gratuluje, poznałeś prawdę !.- powiedziała co leżało jej na sercu i wybiegła. Nie mogła uwierzyć, że Marco nie ruszyło to , że Lucy ich widziała. Nie chciała jej zranić, wiedziała , że jest wrażliwą i kruchą osobą. Sama taka jest, więc wie jak to jest. W tym samym czasie trener pszczółek postanowił sprawdzić co z napojami i koszulkami dla jego podopiecznych.
- Marco ? Stało się coś ? - zapytał z troską w głosie.
- Nie chce mi się żyć ! - krzyknął i wybiegł z pomieszczenia, a potem z budynku.

_____________________________________________________
Witam ! <3 Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Mi osobiście nie :( Ale mam nadzieję, że będą mi wychodzić bo będę musiała zakończyć..
Byłyście na meczu w Wrocławiu ? :)) Ja niestety nie :( Byłam w podróży ! Ale wszystko relacjonowała mi kuzynka :P Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam gdy napisała mi, że Kuba wchodzi ! <3 ( Pomijając to, że nie wiedziała kto to jest.. xd ) Moja kuzynka mniej interesuje się piłką nożną, ale czasem lubi oglądać xd Wiecie, że ona nie wiedziała, że Messi jest w Barcy , a Ronaldo w Realu xd Ale mniejsza z tym xd.. A wiecie, że nowym kapitanem Borussii jest Mats Hummels ? :D Cieszę się bardzo, bo  zasłużył.. A zastępcami będą Roman i Marco <3 :D
Awwwwwwwww....<3 *-*


A to zdjęcia robione drużynie xd ! <3

P.S. Zapraszam na mojego drugiego bloga : dlugi-sen-diany.blogspot.com  ( wkrótce nowy rozdział :))) )

wtorek, 8 lipca 2014

X

„ A jeśli za mną zatęsknisz, 
pamiętaj, że pozwoliłeś mi odejść !. ”

*

     Jak to jest stać obok osoby, którą się kocha nad życie i wiedzieć, że już nigdy nie będziecie razem, bo on teraz kocha inną ? A może wcale jej nie kocha ? Może on nikogo nie kocha ? Może jest bezuczuciowym człowiekiem, który uwielbia wykorzystywać naiwne dziewczyny ? Może. Nikt nie potrafi zrozumieć jego zachowania, być może kocha Klaudię, ale związał się z Lucy, bo chciał zapomnieć, ale nie potrafi. Nie potrafi o niej zapomnieć. Wszystko co z nią związane siedzi w jego głowie. Ona siedzi w jego głowie, nie może przestać o niej myśleć. 
- O Robert, Klaudia poznajcie to jest Lucy. - powiedział zadowolony..
- Cześć, Lucy. - podała rękę Klaudii, ta nie pewnie oddała uścisk i uśmiechnęła się. 
- Klaudia, miło cię poznać. - na twarzy Marco pojawiło się zdziwienie. Nie takiej reakcji się spodziewał. Myślał, że Klaudia wybiegnie z płaczem, albo będzie dla niej oschła, a tan najzwyczajniej w świecie była życzliwa.
- Jesteś dziewczyną Roberta ? - zapytała blondynka. Wszyscy zgromadzeni w szatni zaczęli się z niej śmiać. Klaudia też miała ochotę, ale wiedziała, że jeśli tak się zachowa Marco wygra, a Lucy może zrobić się przykro.
- Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. - odpowiedziała po krótkiej chwili ciszy.
- A ty Lucy ? Jesteś z Marco czy z jego pieniędzmi ? - zapytał oschle Robert, za to pytanie Klaudia skarciła go wzrokiem, a Marco o mało nie wybuchnął, powstrzymał go Sven.
- Robert.. - powiedziała cicho brunetka.
- Co Robert ? Klaudia przecież wszyscy dobrze wiemy, że ona jest z nim tylko dla pieniędzy i sławy. Jej nie zależy na Marco. - wykrzyczał, a Lucy wybiegła z płaczem, w jednej chwili Klaudii zrobiło się jej żal. Szybko ruszyła za nią.
- Lucy zaczekaj !.
- Proszę, zostaw mnie. 
- Nie płacz, Robert na pewno tak nie myśli, nie wyspał się i tyle.. - próbowała ją pocieszyć. 
- Ja wiem co wy o mnie wszyscy myślicie, ale ja taka nie jestem. Wczoraj poznałam Marco i za pierwszym razem przyznam szczerze, że chciałam się z nim przespać, ale gdy go poznałam lepiej, nawet przez te kilka godzin potrafiłam się w nim zakochać. - mówiła z łzami w oczach. W pewnej chwili Klaudia poczuła się jakby ktoś wbił jej nóż w plecy i pokręcił kilka razy z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Przecież jeszcze kilka dni temu sama to czuła do Marco.
- Rozumiem cię. - wymusiła się na lekki uśmiech. - Chodź pójdziemy na kawę, trochę się poznamy.- zaproponowała a blondynka w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła.


*

          Siedziały w kawiarni i trochę się poznały. Klaudia uznała, że Lucy nie jest taka zła. Dziewczyny wymieniły się numerami telefonów i postanowiły, że muszą się jeszcze kiedyś poznać. 
              Gdy wróciła do domu zastała tam zdenerwowanego Roberta.
- Hej. Gdzie ty tak długo byłaś ? Martwiłem się. Wyszłaś bez słowa i to jeszcze z tą dziewczyną..- zaczął Robert.
- Byłam z nią w kawiarni. Nie jest taka zła.. - uśmiechnęła się.
- Nie jest zła ? Widać ewidentnie, że leci na jego kasę. Bo kto zakochuje się w osobie, którą widzi  pierwszy raz na oczy..  ?
- Na przykład ja.. - odpowiedziała cicho mając nadzieję, że brunet tego nie dosłyszał, ale myliła się. Robert należał do osób z dobrym słuchem. 
- Nie przejmuje się. Będziecie razem. Jestem tego pewien. - uśmiechnął się i przytulił brunetkę.
- To już nie możliwe. On mnie nie kocha... On kocha Lucy. - powiedziała ze łzami w oczach i wybiegła do siebie do pokoju.

*

             Rano wstała z podpuchniętymi oczami, nie miała ochoty na nic. Od pewnego czasu cały czas nie miała na nic ochoty. Wstała ubrała się w luźną koszulkę i czarne krótkie spodenki. Zeszła na dół gdzie Robert konsumował śniadanie. Ani nie było bo pojechała do Polski na zgrupowanie. 
- Dzień Dobry. - uśmiechnął się zadowolony Robert.
- Nie wiem czy taki dobry. - odpowiedziała smutna.
- Oj, uśmiechnij się. No proszę. - robił dziwne miny, na co Klaudia od razu się zaśmiała. 
- Ej, to nie fair rozśmieszyłeś mnie. - próbowała udawać obrażoną, ale nie wyszło jej to bo od razu zaczęła się śmiać, a Robert razem z nią. 
               Gdy dojechali na stadion zobaczyli Reus'a z jego nową dziewczyną. Robert kazał jej się nie przejmować i poszedł się przebrać, a Klaudia poszła wreszcie do swojego biura. Ułożyła wszystkie dokumenty i zabrała aparat i powolnym krokiem szła na stadion. 
- O Klaudia mogłabyś iść do kantorka i przynieść wodę dla chłopaków. ? - zaczepił ją spóźniony Klopp.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się do niego.
                  Poszła do kantorka, w którym powinna być woda. Wchodząc do środka zauważyła blondyna, który wybierał koszulki. Nie pewnie weszła do środka i jakby go nie widziała zabrała zgrzewkę wody po czym chciała szybko stamtąd wyjść, ale drzwi zatarasował jej Marco, trzymając rękę i opadający ciężar na drewniany przedmiot. 
- Teraz będziemy udawać, że się nie znamy ? - zapytał a jej serce stanęło do gardła.

________________________________________________
Witam !:)
Dodaję nowy rozdział :P Mam nadzieję, że się spodoba. :))
Chłopcy już trenują.. Niektórzy .. :P



 A Papa i Xanthi wzięli ślub 05.07.2014 r. !! <3
Szczęścia na nowej drodze .. :D ♥