poniedziałek, 29 września 2014

XV

„ Ja się bałem o to, że spierdoli mi stąd po raz trzeci, 
ale przecież mnie kocha, to miłość na zawsze - kurwa 
byłem głupi jak tak teraz na to patrze.
Bo wierzyłem w to, że zostanie tu na wieki, 
a ja ogarnę życie, wreszcie odstawie leki,
zasnąłem z nią, ale sam byłem rano, 
mogłem skumać tamtej nocy, nie powiedziała dobranoc. ”


*

                       
                  Całe życie idziesz sama. Dajesz radę, bo przecież jesteś silna. Na początku nie zwracasz uwagi na to, że kogoś potrzebujesz. Zauważasz, że przyjaciółki znajdują sobie wsparcie wśród drugiej płci - osoby, które są w stanie wszystko dla nich poświęcić. I coś się w tobie zmienia. Zaczyna ci czegoś brakować, kogoś brakować -  ramion, które przytulą, ust, które pocałują, oczu, które będą na ciebie patrzeć z miłością.Brakuje ci kogoś, kogo mogłabyś pokochać. Nagle pojawia się on. Miesza ci w głowie, sercu, wywraca twoje życie do góry nogami. Bronisz się przed tym, ale to jest od ciebie silniejsze. Znalazł sposób, żeby uzależnić ciebie od niego i teraz nie możesz bez niego żyć. Każdy dzień przynosi coraz większą tęsknotę, coraz więcej uczuć. Pierwsze problemy, zawodzenia, rozczarowania. A jednak pokonujecie te przeszkody. Każdy dzień zaczyna się i kończy jedną myślą - on. I tak żyjesz, dzień po dniu. Uśmiechasz się, a jednak wiesz, że tylko do jednej chciałabyś się uśmiechać, z jedną rozmawiać, śmiać się, a nawet kłócić. Robić wszystko, ale z tą jedną konkretną osobą. Być przy niej cały czas. Jednak każdego pieprzonego dnia uświadamiasz sobie, że to nie będzie możliwe. Nawet jeśli będziesz się starać nie wiadomo jak to i tak się to nie uda. Już się nawet z tym pogodziłaś. A jednak tkwisz w tym, bo wiesz, że tą osobę nie zastąpi ci nikt inny.
                
*

                Umyłam się dokładnie moim ulubionym żelem pod prysznic Playboy. Wytarłam białym ręcznikiem moje wilgotne ciało i posmarowałam balsamem Ziaja. Ubrałam się w piżamę i wyszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Marco. Siedział ze spuszczoną głową i nawet nie zauważył, że weszłam. Zrobiło mi się go żal. Robi to wszystko dla mnie, a ja jak podła jędza to rujnuje. Podeszłam do niego i złapałam jego dłoń. 
Dopiero wtedy na mnie spojrzał. Jego wzrok był taki... pusty. Ma dość mojego zachowania ? W sumie jak też mam go dość. 
- Marco.. - powiedziałam  cicho. Chciało mi się płakać, ale przecież nie przyznam się. Jestem silna. Muszę być.
- Wszystko potrafię spieprzyć. - ruszył się z miejsca i puścił moją dłoń. Czyli ma mnie dość. Wiedziałam, że tak będzie. 
- No tak.. To ja pójdę po moje rzeczy. - szłam w kierunku drzwi, gdy blondyn złapał mnie w talii i odwrócił w swoją stronę.
- Proszę cię, nie odchodź. - Mówił łamiącym się głosem. Ujęłam jego twarz w dłonie i poczułam jak łzy spływają mi po policzku. Może najlepiej będzie dla nas obojga jak spróbujemy. Spróbujemy być razem. Lekko musnęłam jego malinowe usta. 
- Spróbujmy... - rzekłam cicho, a na jego ustach pojawił się szczery uśmiech. Uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym. Delikatnie wytarł dłońmi łzy, które spływały po moich policzkach i pocałował mnie czule w usta. Ja bez żadnych oporów oddawałam pocałunki chyba po raz pierwszy. Blondyn widząc, że nie mam nic przeciwko zaczął dobierać się do mojej koszuli próbując ją rozpiąć, ale ja nie chciałam tak łatwo się oddawać, niech trochę poczeka..
- To co zrobiłeś na kolację ?- zapytałam odrywając się od niego.
- No właśnie.. - podrapał się po głowie. - Spaliło się. - uśmiechnął się, a ja wybuchłam śmiechem. Spalił ? Ja głupia nic nie poczułam ?. No tak otworzył wszystkie okna.
- Trudno, zrobimy kanapki. - zeszłam z blatu i zajrzałam do lodówki, czułam na sobie wzrok chłopaka. Nie przeszkadza mi to, a wręcz przeciwnie - podoba. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zastanawiałam się co przygotować do zjedzenia. - z czym chcesz ? - odwróciłam się do niego i przygryzłam dolną wargę. Blondyn widząc ten gest nie wytrzymał i pobiegł do mnie całując namiętnie.
- Może odpuścimy sobie jedzenie i pójdziemy na górę. ? - zapytał namiętnym tonem, który prawie wyprowadził mnie z rytmu , ale musiałam być silna i wyrwałam się z jego uścisku.
- A może pójdziemy do restauracji ? - kolejny raz przygryzłam dolną wargę.
- No nie bądź taka.. - marudził Niemiec.
- Jaka ? - dobrze wiedziałam o co mu chodzi, ale chce się z nim trochę podroczyć.
- Taka... Niedostępna. - powiedział a ja wybuchłam śmiechem. 
- No i z czego się śmiejesz ? - zapytał w końcu.
- Nie ważne. Dajmy sobie spokój z kolacją. - na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, który znikł tak szybko jak się pojawił. - Idę spać.
- No weź... - mruknął i udał się za mną.
- Gdzie masz pokój gościnny ?
- A co gości będziemy mieli ?
- Reeeeus...- zawyłam. - Przestań grać głupka.
- Śpisz ze mną. - poruszył zabawnie brwiami jak to on ma w zwyczaju.
- Niech ci będzie.. - dałam za wygraną.

_____________________________________________
Hejka :D Chce skończyć te opowiadanie więc następnego rozdziału spodziewajcie się za tydzień albo w weekend, ale będzie to już Epilog :)
Nie wiem czy założę nowego bloga, bo nie wiem jak to będzie z czasem. Jak się będę wyrabiać to opublikuję tu link do niego. Na drugim blogu mam sporo pomysłów.. ( Jeszcze nie wiem czy przełożę to na „ papier ” ) , ale może się uda. ;))

Podziękowania będą przy Epilogu, ale już teraz chce wam podziękować, że czytałyście te moje wypociny ;))

DRUGIE OPOWIADANIE ( JAKBY KTOŚ NIE WIEDZIAŁ ) LINK ;))






sobota, 6 września 2014

XIV

„ Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. ”


*

                   Stachurska tak jak zaplanowała zawiozła swoją przyjaciółkę pod dom Marco. Widząc stanowczy sprzeciw musiała jednak odpuścić. Postanowiła, że razem z narzeczonym spróbują zrobić wszystko żeby ta dwójka była razem i stworzyła idealną rodzinę. Gdy dojechały do domu Robert już siedział w salonie. 
- Hej kochanie ! - przywitała się z nim buziakiem.
- Idę do siebie - powiedziała Klaudia idąc na górę. 
- Gdzie byłyście ? - zapytał piłkarz.
- Byłyśmy u lekarza i nie uwierzysz ! - powiedziała podekscytowana a jej ukochany patrzył na nią zdziwiony. - Klaudia jest w ciąży z Marco ! - pisnęła, ale cicho żeby dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nieźle. - powiedział i ucałował narzeczoną. - Co zamierzasz z tym zrobić ? - zapytał wiedząc, że kobieta  na pewno nie odpuści. 

*

          Leżała słuchając muzyki. Ona matką ? Nie nadaje się. Przecież ona nie ma pieniędzy, a jak w klubie dowiedzą się, że jest w ciąży to do razu ją wyrzucą. Nawet przez chwile pomyślała, że może lepiej by było gdyby usunęła, ale jak najszybciej odgoniła od siebie tę myśl. Nagle drzwi od jej pokoju otworzyły się i jak burza wparował Reus. Patrzyła na niego jak na zjawę. Nie spodziewała się go tutaj. Od ich ostatniej rozmowy minęło kilka dni. 
- Co ty robisz ? - zapytała zdziwiona, gdy zobaczyła jak Niemiec pakuje jej rzeczy do walizki.
- Nie widać ? - odpowiedział pytaniem na pytanie kończąc czynność.
- Ale.. no.. Reus ! - krzyknęła i wyrwała swoje ubrania z jego rąk. 
- Wprowadzasz się do mnie. - powiedział i uśmiechnął się do niej. 
- Nie ma mowy ja tu zostaję ! - nie miała pojęcia o co chodzi chłopakowi, ale w tamtej chwili nie obchodziło ją to bo Marco przycisnął ją do siebie i namiętnie pocałował. 
- Jedziesz ze mną ! - oznajmił gdy tylko odkleił się od niej. - Chce mieć ciebie i naszego dzidziusia przy sobie - i w tym momencie wiedziała o co chodzi. Wiedziała też od kogo ma te informację, nie zwierzała się nikomu innemu. 
- Nie chcę od ciebie litości. Poradzę sobie sama. - myślała, że Marco robi to wszystko tylko dla tego, żeby mieć czyste sumienie, ale on dzięki temu dziecku chciał mieć ją przy sobie. W prawdzie nie chciał tego dziecka, ale dla Klaudii był w stanie zrobić wszystko. 
- Nie gadaj głupot. Kocham was. - powiedział kładąc rękę na jej brzuchu. 
- Nie wierzę ci. - powiedziała stanowczo, a Marco nie czekając dłużej pocałował ją. 
- Jedziemy do domu. - powiedział.
- Tu jest mój dom. - odpowiedziała mu pewnie.
- Denerwujesz mnie. - zaśmiał się ironicznie. 
- Po co to robisz ?
- Kocham was.


*


         Klaudia po namowach Marco spakowała resztę rzeczy i pojechała do jego domu. Czuła się trochę nieswojo. Była pewna, że piłkarz nie cieszy się na wieść o dziecku. Ale nie dziwiła się mu. Jest piłkarzem, jest młody nie chce zaprzepaścić kariery na zmienianiu pieluch.
- Rozgość się. - uśmiechnął się do niej. 
- Po co to robisz ? Po co udajesz, że ci zależy ? - zapytała prosto z mostu. 
- Śpisz ze mną czy pościelić ci w innym pokoju ? - zapytał ignorując jej pytania. 
- Nie zmieniaj tematu ! - krzyknęła. Nie znosiła gdy ktoś ją ignorował. 
- Mówiłem ci już przecież. - przewrócił oczami. - To co ? Ze mną tak ? - poruszył zabawnie brwiami na co Klaudia zawsze reaguje śmiechem i tak było tym razem. Reus wiedział, że osiągnął to na co czekał. Nie czekając dłużej podszedł i próbował ją pocałować, ale Klaudia nie ufała mu. 
- Za co ? - zapytał zaskoczony, ale trochę dumny. Wiedział, że brunetka nie jest łatwa i to go bardzo podniecało.
- Mogę się iść umyć ? - zignorowała jego pytanie i odeszła na bezpieczną odległość.
- Pewnie, że możesz. Wiesz gdzie jest łazienka, prawda ? - po chwili odpowiedział z uśmiechem na ustach. 
- Tak, poradzę sobie. - wyjęła z walizki kosmetyczkę i poszła w wyznaczone pomieszczenie. 
- Zrobię kolację. - Marco krzyknął jeszcze zanim dziewczyna zniknęła za drzwiami. Nie odwróciła się, ale uśmiechnęła się pod nosem.




____________________________________
Kolejny rozdział do waszej oceny ! :c 
Mam nadzieję, że się podoba ;))
Pozdrawiam. :*